piątek, 24 sierpnia 2012

Polskie złoto. Historia warta miliardy

Facebook   



"Według Kuka na świecie są dwa główne ośrodki przetrzymywania kruszcu: 
Bank of England i Fort Knox w USA. Tu swoje depozyty trzyma większość państw. 
Ile to kosztuje? Bank nie zdradza"... Przemysław Kuk, rzecznik prasowy NBP


Od II wojny światowej niemal całe polskie złoto znajduje się za granicą. 

I do kraju raczej nie wróci. A mamy go sporo, bo nasze rezerwy liczą ponad 
100 ton i są warte miliardy złotych

Jeszcze przed wybuchem II wojny światowej pojawiały się pomysły przewiezienia polskiego 
złota do Paryża, Londynu lub gdziekolwiek, byleby dalej od Warszawy, w której od dawna 
już pachniało zbliżającym się konfliktem zbrojnym. Ale władze się na to nie zgadzały. 

Ani premier Składkowski, ani generalny inspektor Sił Zbrojnych Edward Rydz-Śmigły nie chcieli 
o wywiezieniu złota słyszeć. Uważali, że to zbyt niebezpieczne, bo gdyby w razie wojny Polska 
wstrzymała spłatę swoich długów, to złoto mogłoby przepaść na rzecz wierzycieli. 

Ówczesny pracownik Banku Polskiego Zygmunt Karpiński wspominał później, że był to 
kompletny brak logiki, bo w kraju złoto było jeszcze bardziej narażone na grabież ze strony 
Niemców. Ale w tamtym czasie o możliwej kapitulacji Warszawy mało kto odważył się głośno 
mówić.

Wybuchła wojna, a około 39 ton złota w sztabkach i mnóstwo monet nadal leżało w polskich 

skarbcach. Na chybcika zaczęto organizować wyjazd. Łatwo nie było. Najpierw okazało się, 
że niemal wszystkie ciężarówki zajęte były przez wojsko. Z kolei pomysł z wylotem upadł, 
bo nie udało się załatwić formalności na skandynawskich lotniskach.

W końcu bank znalazł zwykłe osobowe autobusy. Pierwsze 15 ton wyjechało nimi do Brześcia 

pod osłoną czterech urzędników. Dla kolejnego transportu znaleziono pociągi, które okazały się 
zepsute. Gdy w ciągu doby je naprawiono wyszło na jaw, że wszystkiego naraz przewieźć się 
nie da, bo ładunek jest za ciężki. Pociąg pojechał więc dwa razy. Eskortowało go kilka osób: 
urzędnicy uzbrojeni w pistolety i strażnicy banku.

Po tych wydarzeniach podjęto ostateczną decyzję o wywózce złota za granicę. Najpierw pociągiem 

do Rumunii, później tankowcem do Istambułu. W końcu polskie sztabki i monety wylądowały we 
Francji.

Nikt wtedy się nie spodziewał, że to początek nowych problemów. Gdy w 1940 r. Paryż 

skapitulował, złoto znów wywieziono. Rząd w Londynie był święcie przekonany, że celem 
podróży kruszczu są Stany Zjednoczone lub Kanada. Mylił się. Polskie złoto razem z francuskim 
i belgijskim popłynęło do Dakaru.

Londyński rząd nalegał, żeby kruszec wywieźć do USA albo wydać go dyrektorowi Stefanowi 

Michalskiemu, który konwojował transport. Próśb nie spełniono.

Tymczasem między Brytyjczykami a Francuzami wybuchł ostry spór. Nieopodal Oranu między 

wojskami obu krajów doszło do bitwy, w której życie straciło 1600 francuskich żołnierzy.

Powstało niebezpieczeństwo, że Anglicy zaatakują także Dakar, więc złoto wywieziono w głąb 

lądu, na Saharę do fortu Kayes. Polacy dowiedzieli się o tym długo po tym wydarzeniu.

Wściekły rząd na uchodźstwie podał Francuzów do amerykańskiego sądu, który zablokował 

francuskie depozyty ulokowane w Stanach. Nic nie pomogły protesty Paryża, który twierdził, 
że Amerykanie nie mają do tego prawa.

Okazja do przejęcia kontroli nad złotem pojawiła się dopiero w 1943 r., kiedy na brzegach 

północno-zachodniej Afryki wylądowały wojska amerykańsko-brytyjskie. Francuzi poszli 
wreszcie na ugodę, a Polacy wycofali roszczenia w amerykańskim sądzie.

Złoto wróciło z Sahary do Dakaru, a stamtąd samolotami i statkami dotarło do Nowego Jorku, 

Londynu i Ottawy w Kanadzie.

Po wojnie zrodził się nowy problem. Zarząd przedwojennego Banku Polskiego stacjonował 

w Londynie. W Warszawie natomiast rząd komunistyczny utworzył nową jednostkę o nazwie 
Narodowy Bank Polski. Komu Zachód miał oddać złoto?

Po wielu negocjacjach zarząd nad depozytem przejął Bank Polski. Ale Warszawa się nie poddała. 

Wypuściła bony skarbowe i zmusiła Bank Polski do ich wykupienia. W ten sposób przejęła 
depozyty Banku Polskiego, który stracił rację bytu. Formalnie zamknięto go w 1952 r.

Fizycznie złoto pozostało jednak na Zachodzie i służyło wielokrotnie jako zabezpieczenie 
kredytów zaciąganych przez Polskę. Dziś NBP ma około 100 ton złota wartych prawie 4 mld 
zł. Prawie wszystko znajduje się w Banku Anglii. 

Na początku lat dziewięćdziesiątych był co prawda pomysł utworzenia w Forcie Zegrze polskiego 
Fort Knox, ale za jego budowę inwestorzy chcieli pół miliarda złotych, czyli dwa razy więcej, niż 
planował NBP. Zresztą nawet gdyby plan zrealizowano, to i tak polskie złoto raczej by tu nie 
przyjechało. - Złoto NBP przechowywane jest na rachunku w Bank of England, który jest jedną 
z wiodących instytucji wykonujących usługi powiernicze i zapewnia najwyższy standard, 
bezpieczeństwo, efektywność oraz jakość usług w obrocie złotem - mówi Przemysław Kuk, 
rzecznik prasowy NBP. I dodaje, że planów budowy Skarbca Centralnego w Zegrzu nie należy 
łączyć z kwestią rezerw złota. 

Według Kuka na świecie są dwa główne ośrodki przetrzymywania kruszcu: Bank of England 
i Fort Knox w USA. Tu swoje depozyty trzyma większość państw. Ile to kosztuje? Bank nie
zdradza. 

Obecnie Fort Zegrze już po raz trzeci jest wystawiony na sprzedaż. 
Cena wywoławcza to 28,5 mln zł. Do tej pory nikt jednak nie był nim zainteresowany.

W czasie pisania tekstu korzystałem z książek Bank Polski SA 
(Andrzej Jezierski, Cecylia Leszczyńska) Warszawa 1994, Odyseja skarbu Rzeczypospolitej. 
Losy złota Banku Polskiego 1939-1950 (Wydawnictwo Literackie, Kraków 2000).

Źródło:
http://wyborcza.biz/biznes/1,100896,10143353,Historia_polskiego_zlota__Jest_warte_miliardy__ale.html#ixzz24SM2F1NW

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz