Bessa to najlepszy czas dla inwestycji w złoto - czy aby na pewno?
Złoto - kruszec, który od zarania dziejów rozpalał wyobraźnię ludzi. W przeszłości wykorzystywany jako środek płatniczy, symbol bogactwa zalegający w skarbcach państw, a także nieodłączny element najlepszej biżuterii i wystawnych pałaców. Obecnie jego rola przemysłowa pozostała niezmieniona, natomiast od lat 70-tych, czyli czasów zniesienia parytetu złota, nie jest to już element niezbędny w procesie emisji pieniądza. Jednak bez względu na zachodzące zmiany gospodarcze i polityczne, ludzie zawsze postrzegali złoto, jako doskonałe miejsce lokowania majątku, czy to w czasach wojny, politycznych zawirowań czy kryzysów gospodarczych.
W obecnych czasach ucieczki do złota widać również na rynku kapitałowym, zarówno wśród inwestorów instytucjonalnych, jak i indywidualnych. W ostatnim czasie mieliśmy do czynienia z dwoma kryzysami, pierwszym w latach 2000-2002 wywołanym przez bańkę internetową i drugim z lat 2007-2009 rozpoczętym kryzysem na rynku kredytów subprime. Wśród wielkiej rzeszy inwestorów utarło się przekonanie, że najlepszym czasem na inwestycje w złoto jest okres bessy na rynku akcji. W celu zweryfikowania tej hipotezy powtarzanej jak mantra przez większość uczestników rynków kapitałowych, poddaliśmy analizie notowania złota oraz amerykańskiego indeksu szerokiego rynku S&P500 z ostatnich czterdziestu lat. Zobaczmy zatem kiedy inwestycja w złoto jest najbardziej opłacalna.
Koniec Breton Woods lata 1970-1980
Pierwsza połowa lat 70-tych dwudziestego wieku to okres bessy na amerykańskim rynku akcji. Powodem spadków na giełdach były zawirowania na rynku walutowym, u którego podstaw leżało odejście od parytetu złota i ostatecznie zniesienie w roku 1973 systemu z Breton Woods*) . Upadek mechanizmów istniejących przez ostatnie dekady, doprowadził do wzrostu niepokoju i niepewności na rynkach.
Wykres 1. Kurs Złota i indeksu S&P500 w latach 1970-1979

Sytuacja została dodatkowo zaostrzona przez kryzys naftowy, którego efektem był znaczący wzrost poziomu inflacji. Szybko rosnąca cena ropy przekładała się na wzrosty cen innych surowców, czego ostatecznym efektem był wzrost cen produktów finalnych dla konsumentów. Czynniki te doprowadziły do spadków na giełdach. Indeks S&P500 od szczytów osiągniętych w 1972 roku w ciągu dwóch lat stracił blisko 42%, spadł do poziomu 68 punktów. W tym samym czasie cena złota notowała kolejne rekordy i wzrosła o 188%. Na koniec 1974 roku cena kruszcu kształtowała się na poziomie 184 USD.
Powyższe dane wskazują, że w trakcie kryzysu popyt na złoto gwałtownie wzrastał. Wydaje się jednak, że wzrost cen złota był spowodowany w większym stopniu przez wysoką inflację, niż zawirowania na rynku kapitałowym. Łączna inflacja CPI w latach 1970-1974 wyniosła 38% (rok bazowy 1970). Tak wysoka inflacja wynikała głównie z przyśpieszenia procesów inflacyjnych w latach 1973-1974 (których podstawą była gwałtownie rosnąca cena ropy). Złoto zawsze było postrzegane, jako aktywo dobrze przechowujące wartość, nic więc dziwnego, że wielu inwestorów w obawie przed utratą siły nabywczej pieniądza postanowiło kupować złoto. Nie ulega wątpliwości, że bez względu na czynniki stojące za hossą na rynku złota, z punktu widzenia inwestorów w ówczesnym kryzysie warto było przenieść inwestycje na rynek kruszcu i bezpiecznie, przy ponad przeciętnych stopach zwrotu, przeczekać zawirowania jakie miały miejsce na rynku akcji.
Jednak wydarzenia z drugiej połowy lat 70-tych poddają w wątpliwość znaczenie odpływu kapitału z rynku akcji na rynek kruszcu i rzucają nowe światło na czynniki stojące za zwyżką cen złota w pierwszej połowie lat 70-tych. Wynika to z faktu, że lata 1975-1980 cechowały się odreagowaniem na rynkach akcji i konsekwentnym odrabianiem strat przez indeksy amerykańskie - S&P500 wzrósł o 57%, z 69 do 108 punktów. W tym samym okresie cena uncji złota wzrosła o 179%, osiągając poziom 512 USD za uncję. Równie szybko w górę szybowała inflacja, która w okresie pięcioletnim (1975-1980, 1975 – rok bazowy) ukształtowała się na poziomie 47,77%. Powyższe dane wskazują, że powrót hossy na giełdy nie wpłynął w żadnym stopniu na spadek wartości złota. Widać, że cena złota mocno wzrastała przez całą dekadę, bez względu na sytuację na giełdzie. Wydaje się więc, że czynnikiem determinującym cenę złota była raczej wysoka inflacja niż giełdowa bessa.
Wykres 2. Inflacja CPI w USA w latach 1970-1979 (%)

Źródło: Bloomberg, obliczenia własne
Prosperity lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych XX wieku
Ostatnie dwudziestolecie XX wieku to okres złotych czasów dla amerykańskich inwestorów giełdowych. Szybko rozwijająca się gospodarka, niskie bezrobocie oraz pełzająca inflacja, stworzyły doskonałe warunki dla wieloletniej hossy na rynkach akcyjnych. Ponadto lata 90-te były okresem intensywnego rozwoju nowego dynamicznego sektora gospodarki, a mianowicie branży informatycznej. W ówczesnych czasach każdy kto żyw, chciał mieć w portfelu akcje spółek z tego sektora. Wszystkie powyższe czynniki były doskonałym paliwem dla wzrostów indeksu S&P500.
W ciągu dwudziestoletniego okresu indeks wzrósł o ponad 1330%. W wyniku silnych wzrostów efektywna rynkowa stopa zwrotu kształtowała się na poziomie 14% rocznie. W tym samym okresie cena złota spadła o 41%. Brak spektakularnych zawirowań na rynkach, utwierdzał inwestorów w postrzeganiu przyszłości rynków akcyjnych w różowych barwach. Ponadto inflacja utrzymywała się na stabilnym i niskim poziomie, w latach 80-tych i 90-tych nie przekraczała 4%. Wszystkie te czynniki przekładały się na brak zainteresowania inwestorów rynkiem złota.
Wykres 3. Kurs Złota i indeksu S&P500 w latach 1980-1999

Źródło: Bloomberg, obliczenia własne
Już pierwsze miesiące 2000 roku zwiastowały negatywne tendencje na rynkach akcji. Lata 2000-2002 to okres osuwania się indeksów amerykańskich, w wyniku pęknięcia bańki internetowej. Sektor informatyczny, który w latach 90-tych był jednym z głównych czynników rynkowej hossy, na początku XXI wieku stał się gwoździem do trumny rynkowych zwyżek. Gospodarcza rzeczywistość zweryfikowała potencjał wielu spółek, tak chętnie kupowanych przez inwestorów w ostatnich dekadach. Okazało się, że nie są one w stanie generować zysków i odnieść sukcesu na miarę Microsoft’u, IBM’a czy Cisco. Inwestorzy zrozumieli, że przedsiębiorstwa z branży informatycznej nie są wyłącznie synonimem sukcesu. Rok 2000 stał się początkiem wyprzedaży spółek z sektora IT. Skłonność do pozbywania się akcji szybko opanowała cały rynek, co doprowadziło w ciągu dwóch lat do spadku indeksu S&P500 do poziomu 815 punktów, czyli o 46%. Indeks pikował z 1499 punktów w marcu 2000 roku do 815, we wrześniu 2002. W tym samym okresie cena za uncję złota podskoczyła o 16% do 323,5 USD. W drugiej połowie 2002 roku indeksy mozolnie zaczęły odrabiać straty i zapoczątkowana została kolejna fala wzrostów, która w ciągu pięciu lat wyniosła indeks S&P500 na nowy szczyt (wzrost do 1527 punktów), a pięcioletnia stopa wzrostu indeksu wyniosła 87%. Okres ten charakteryzował się również hossą na rynku złota. W latach 2002-2007 cena uncji złota wzrosła o 130%, z 323 do 744 USD.
Już pierwsze miesiące 2000 roku zwiastowały negatywne tendencje na rynkach akcji. Lata 2000-2002 to okres osuwania się indeksów amerykańskich, w wyniku pęknięcia bańki internetowej. Sektor informatyczny, który w latach 90-tych był jednym z głównych czynników rynkowej hossy, na początku XXI wieku stał się gwoździem do trumny rynkowych zwyżek. Gospodarcza rzeczywistość zweryfikowała potencjał wielu spółek, tak chętnie kupowanych przez inwestorów w ostatnich dekadach. Okazało się, że nie są one w stanie generować zysków i odnieść sukcesu na miarę Microsoft’u, IBM’a czy Cisco. Inwestorzy zrozumieli, że przedsiębiorstwa z branży informatycznej nie są wyłącznie synonimem sukcesu. Rok 2000 stał się początkiem wyprzedaży spółek z sektora IT. Skłonność do pozbywania się akcji szybko opanowała cały rynek, co doprowadziło w ciągu dwóch lat do spadku indeksu S&P500 do poziomu 815 punktów, czyli o 46%. Indeks pikował z 1499 punktów w marcu 2000 roku do 815, we wrześniu 2002. W tym samym okresie cena za uncję złota podskoczyła o 16% do 323,5 USD. W drugiej połowie 2002 roku indeksy mozolnie zaczęły odrabiać straty i zapoczątkowana została kolejna fala wzrostów, która w ciągu pięciu lat wyniosła indeks S&P500 na nowy szczyt (wzrost do 1527 punktów), a pięcioletnia stopa wzrostu indeksu wyniosła 87%. Okres ten charakteryzował się również hossą na rynku złota. W latach 2002-2007 cena uncji złota wzrosła o 130%, z 323 do 744 USD.
Wykres 4. Kurs Złota i indeksu S&P500 w latach 2000-2012

Źródło: Bloomberg, obliczenia własne
W pierwszych latach XXI wieku możemy szukać przyczyn umacniania się ceny złota w bessie na rynku akcyjnym. Inwestorzy całkowicie zaskoczeni pierwszym przedłużającym się kryzysem giełdowym od kilkunastu lat lokowali pieniądze w złocie, które w świadomości ludzi zawsze było symbolem bezpieczeństwa. Przytoczona argumentacja wydaje się być klarowna i intuicyjnie właściwa, gdyż jak głosi stare rynkowe porzekadło: w czasach kryzysu ceny złota rosną. Niemożliwym jest jednak przy użyciu podobnych argumentów rozważać sytuację z lat 2002-2007. Powrót optymizmu na rynki giełdowe, był dodatnio skorelowany z rosnącymi cenami kruszcu. Ówczesnej zwyżki na rynku złota nie da się uzasadnić słabą koniunkturą na rynku akcyjnym. Wobec tego przyjrzyjmy się elementowi, który znacząco wpłynął na rynek złota w latach 70-tych, a mianowicie inflacji.
Wykres 5. Inflacja CPI w USA w latach 2000-2011 (%)

Źródło: Bloomberg, obliczenia własne
W pierwszej dekadzie XXI wieku nie mieliśmy do czynienia ze znaczącym przyspieszeniem procesów inflacyjnych. Warto jednak zwrócić uwagę na skokowy wzrost inflacji między rokiem 2003, a 2004. Był to efekt wcześniejszych działań podjętych przez FED oraz administrację prezydenta Busha, które przejawiały się poluzowaniem polityki pieniężnej - zmniejszeniem stóp procentowych, oraz fiskalnej - programy stymulujące gospodarkę. Obniżanie stóp procentowych ułatwiało dostęp do taniego pieniądza, a pakiety stymulacyjne między innymi zmniejszały obowiązki podatkowe amerykanów. Działania te zapewne odcisnęły piętno na rynku złota, jednak nie były jedynymi elementami generującymi zwyżki.
Innymi czynnikami stojącymi za hossą na rynku złota był spadek globalnego wydobycia oraz wzrost popytu inwestycyjnego na ten surowiec. Dodatkowo banki centralne, które w latach 70-tych odwróciły się od rynku złota ponownie zaczęły nabywać drogocenny kruszec. Również obecnie wszystkie powyższe argumenty są obowiązującymi, a cena złota utrzymuje się blisko historycznych maksimów.
Zaryzykować można stwierdzenie, że dziś do dalszej dużej zwyżki na rynku złota brakuje jednego elementu układanki, który wystąpił w latach 70-tych mianowicie wysokiej inflacji. W przypadku nadejścia wysokiej inflacji prawdopodobne jest, że wielu inwestorów w celu ochrony siły nabywczej posiadanych pieniędzy kupi złoto. Również banki centralne chcąc chronić siłę nabywczą posiadanych rezerw walutowych, zamiast dolarów i innych walut uważanych za stabilne kupować będą drogocenny kruszec. Jeśli dojdzie do takiego scenariusza prognozy analityków szacujących cenę uncji złota na 3000-4000 USD przestaną kogokolwiek dziwić.
Złoto - inflacyjne eldorado
Przyglądając się czterem ostatnim dekadom historii kursu złota można stwierdzić, że największe spadki ceny kruszcu mają miejsce w okresie stabilnego długotrwałego wzrostu poziomów indeksów giełdowych. Okresy te charakteryzują się stabilnym poziomie inflacji, i przewidywalnym otoczeniem makroekonomicznym (dodatnie PKB, stabilny niski poziom bezrobocia itp.). Stabilność we wszystkich tych obszarach powoduje brak zainteresowania inwestorów rynkiem złota.
Wystarczy jednak, aby w realnej gospodarce zaczęły przyspieszać procesy inflacyjne, bądź też banki centralne zaczęły wykazywać wzmożony popyt na złoto, by sytuacja uległa całkowitemu odwróceniu. Jak pokazuje historia, największe zwyżki na rynku złota występowały również w okresach wzrostów na rynkach akcji. Było tak zarówno w latach 70-tych, jak i w ostatnim dziesięcioleciu. Jednak zwyżki te wynikały z połączenia hossy na giełdzie i dodatkowego elementu wynikającego z realnej gospodarki. W latach 70-tych była to wysoka inflacja. Natomiast XXI wiek to spadek wydobycia złota przy jednoczesnym wzroście popytu między innymi ze strony banków centralnych oraz bardziej ekspansywna polityka pieniężna, która przełożyła się na niższy koszt pozyskiwania pieniądza. Wielu inwestorów tanio pozyskany pieniądz ulokowało w złoto wzmacniając jeszcze bardziej trend wzrostowy. Widać więc, że hossa na rynkach kapitałowych nie jest czynnikiem determinującym ceny złota. Należy raczej zauważyć, że wzrosty na rynku złota determinuje sytuacja makroekonomiczna – czym lepsze i stabilniejsze otoczenie gospodarcze, tym mniejsza szansa na uzyskanie atrakcyjnych stóp zwrotu z inwestycji w złoto.
Z kolei w okresie bessy analiza wskazuje, że złoto zachowuje się dużo lepiej od indeksów i utrzymuje dodatnią stopę zwrotu. Jednak osiągane stopy zwrotu są niższe, niż w trakcie hossy giełdowej drugiej połowy lat 70-tych i pierwszej dekady XXI wieku. Jak pokazuje historia rynek kruszcu pozwala bezpiecznie przeczekać zawirowania na rynkach kapitałowych. Jednak prawdziwe eldorado czeka na tych, którzy zainwestują w złoto, w przededniu giełdowej hossy, a sytuacja makroekonomiczna w trakcie poczynionej inwestycji okaże się być trudna (wysoki poziom inflacji, wysokie bezrobocie lub niskie PKB). Właśnie zestaw powyższych czynników jest najlepszym paliwem napędzającym zwyżki cen drogocennego kruszcu.
Wystarczy jednak, aby w realnej gospodarce zaczęły przyspieszać procesy inflacyjne, bądź też banki centralne zaczęły wykazywać wzmożony popyt na złoto, by sytuacja uległa całkowitemu odwróceniu. Jak pokazuje historia, największe zwyżki na rynku złota występowały również w okresach wzrostów na rynkach akcji. Było tak zarówno w latach 70-tych, jak i w ostatnim dziesięcioleciu. Jednak zwyżki te wynikały z połączenia hossy na giełdzie i dodatkowego elementu wynikającego z realnej gospodarki. W latach 70-tych była to wysoka inflacja. Natomiast XXI wiek to spadek wydobycia złota przy jednoczesnym wzroście popytu między innymi ze strony banków centralnych oraz bardziej ekspansywna polityka pieniężna, która przełożyła się na niższy koszt pozyskiwania pieniądza. Wielu inwestorów tanio pozyskany pieniądz ulokowało w złoto wzmacniając jeszcze bardziej trend wzrostowy. Widać więc, że hossa na rynkach kapitałowych nie jest czynnikiem determinującym ceny złota. Należy raczej zauważyć, że wzrosty na rynku złota determinuje sytuacja makroekonomiczna – czym lepsze i stabilniejsze otoczenie gospodarcze, tym mniejsza szansa na uzyskanie atrakcyjnych stóp zwrotu z inwestycji w złoto.
Z kolei w okresie bessy analiza wskazuje, że złoto zachowuje się dużo lepiej od indeksów i utrzymuje dodatnią stopę zwrotu. Jednak osiągane stopy zwrotu są niższe, niż w trakcie hossy giełdowej drugiej połowy lat 70-tych i pierwszej dekady XXI wieku. Jak pokazuje historia rynek kruszcu pozwala bezpiecznie przeczekać zawirowania na rynkach kapitałowych. Jednak prawdziwe eldorado czeka na tych, którzy zainwestują w złoto, w przededniu giełdowej hossy, a sytuacja makroekonomiczna w trakcie poczynionej inwestycji okaże się być trudna (wysoki poziom inflacji, wysokie bezrobocie lub niskie PKB). Właśnie zestaw powyższych czynników jest najlepszym paliwem napędzającym zwyżki cen drogocennego kruszcu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz